sobota, 17 stycznia 2015

Jem and The Holograms Aja (1986)

Dawno tutaj nie mówiło się o żadnej nowej lalce, a przynajmniej takiej, która trafiła koniec końców do mnie, a nie do mocno nieletnich jeszcze członków nieco dalszej rodziny. Ostatni nowy nabytek przewinął się przez bloga... hmmm... w maju? Trochę czasu minęło jednak. Wspominałam niedawno, że nie mam zbytnio szczęścia do napotykania jakichkolwiek pozycji z mojej wishlisty gdziekolwiek, taaa? Poprawka na czas przeszły - nie miałam.

Czasami człowiekowi zależy na jakiejś lali tak mocno, że jest zdecydowany kupić ją nawet gołą i w stanie mocno nieraz odbiegającym od idealnego, byleby tylko ją mieć. Zwłaszcza, jeśli to jakiś model, którego nigdy nie sprzedawano regularnie w Polsce i który ma już ładnych parę lat. Dlatego widząc na Allegro okazję, by zdobyć właśnie taką pannę, upragnioną chociaż "nadgryzioną", za cenę w sumie 20 złotych, po stosunkowo szybkim przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw (nie oszukujmy się, lubię kupować egzemplarze posiadające chociaż w części własne ciuchy i nie mające za sobą spotkania z nieletnim fryzjerem) włączyłam się w licytację. Byłam jedyna, więc wiadomo, jak się to skończyło.
Wylicytowałam, pojechałam na swój kolejny studencki tydzień do Wrocka i wróciłam, aby zastać w domu paczkę.


Była spora i wyjątkowo solidnie zabezpieczona. Dłuższą chwilę zajęło mi rozgrzebywanie warstw papieru, kartonu i folii różnej, w tym bąbelkowej. Co by nie mówić, sprzedająca naprawdę spisała się na medal - dam głowę, że pakunek przetrwałby przejazd walca drogowego i rozdeptanie przez słonia.

A w środku była ona.


Od niemal samego początku mojego lalkowania marzyłam o jakiejś panience z serii Jem and The Holograms. Tej oryginalnej, bo wydania Integrity wtedy nawet jeszcze nie było, a i ichnie wersje podobały mi się tylko przez chwilkę. Cóż, mając do wyboru autentyczny produkt lat 80. i współczesną replikę, ten pierwszy zawsze smakuje lepiej... Zwłaszcza, jeśli ubóstwia się wszystko, co związane z tą dekadą.
Po krótce wyjaśniając tym, którzy nie wiedzą, o co chodzi: była to seria lalek stworzona przez Hasbro, potem też związany z nią serial (powiedzmy sobie szczerze - czy były jakieś zabawki tej firmy, które wtedy nie dorobiły się własnej kreskówki? :D). Główna bohaterka, panna nazwiskiem Jerrica Benton, usiłuje utrzymać odziedziczone po ojcu wytwórnię płytową i sierociniec, występując incognito jako Jem, liderka babskiej kapeli nazwanej The Holograms - bo jej alter ego to wytwór holograficznego komputera, kolejnego prezentu od taty. Żeby nie było nudno, jest jej chłopak Rio, który nie wie, że Jerrica i Jem to ta sama osoba, a podobają mu się obie, jest niecny Eric Raymond próbujący przejąć majątek Bentonów, do tego wielkie fryzury w nieprzyzwoitej ilości barw, kolorowe stroje, duuuuuużo muzyki i oczywiście konkurencyjna grupa, te "niegrzeczne" w formie The Misfits, których piosenki zgodnie z tekstem openingu "są lepsze". I wiecie, co? Faktycznie tak jest xD
Z rzadka widywałam Hologramki na polskich serwisach aukcyjnych. Gdzieś śmignęła mi kiedyś Jem z pierwszym, ładniejszym headmoldem, innym razem bezskutecznie próbowałam wylicytować małą Ba Nee. Na Aję - gitarzystkę The Holograms i jedną z przyjaciółek Jem - napatoczyłam się już wcześniej. Dlaczego nie wzięłam jej od razu? Cholera wie. Tak czy siak trafiła do mnie.



Moje pierwsze wrażenie było mniej więcej takie: "Jezu, jaka duża. Jezu, jaka ciężka!". Hasbrowe pierwowzory miały gumowe nie tylko nogi, ale również ręce, co daje świetną artykulację, ale swoje waży. Do tego ruchome nadgarstki, talia na "kulce", mocarnie rozkraczające się nogi i można szaleć. Przy tym wszystkim lalka zachowała sensowną, proporcjonalną i wcale nie anorektyczną sylwetkę z uwielbianymi przez niektórych zbieraczy stopami i linią mostka.

Niestety moja Aja, oryginalnie obdarzona czupryną sięgającą niemal łokci i ładną grzywką, została bezecnie ostrzyżona. Czymże sobie ta bidula na to zasłużyła, nie mam pojęcia.





Patrząc na to, co ostało się ze wspomnianej grzywki, wnioskuję dziubanie nożyczkami z premedytacją. Ciężko jest z tym zrobić cokolwiek, dlatego poważnie obmyślam odłożenie odrobiny grosza i poproszenie kogoś wprawnego o reroot.

Ząb czasu (albo czyjeś wredne działanie) nadgryzło również facepaint. Nie mówię tu o lekko startej lewej brwi czy najprawdopodobniej "poprawianych" ustach. Lalka miała pierwotnie poza wyrazistym makijażem oczu detale na policzkach - niebieską smużkę i gwiazdkę, takie jak pokazano tutaj. Ktoś je zmazał na tyle dokładnie, że sprzedająca najpewniej nawet nie zorientowała się, że czegoś brakuje i stan egzemplarza poza włosami uznała za idealny. Nie mam jej tego za złe. Nawet wiedząc o tym od samego początku i tak bym ją kupiła.
Swoją drogą przy okazji czytania tej strony można zauważyć detal, który pozwolił mi na stuprocentową identyfikację Aji jako pierwszego jej wydania. Całe uszy bez dziurek. Dopiero w drugiej edycji panny otrzymały kolczyki.


No i sygnatura. Mimo braku różnic w ciałkach pomiędzy pierwszym rokiem a drugim wybijana na plecach data zmieniała się. Ja mam tu tę najwcześniejszą.


Poza tym lala jest faktycznie w świetnym stanie jak na niemalże 30-latkę. Lekko odbarwiona z wiekiem twarz uwidacznia się przy robieniu fotek z lampą, gołym okiem jest to niewidoczne. Różowy cień na powiekach rozjaśnił się do bieli. To chyba taki ogólny problem różnych elementów u różnych modeli, związany z nadmierną ekspozycją na światło - jasnoróżowe włosy Jem również mają tendencję do "bielenia się". Pomimo wszystko Aja ma nadal wiele wdzięku i chociaż nie była nigdy moją faworytką wśród Hologramek (chorowałam okropnie głównie na Synergy, BaNee i... Rio, poza tym faworyzowałam Shanę i Roxy), cieszę się okropnie, że ją mam. Tym bardziej, że zgodnie z kanonem jej postać jest Amerykanką o chińskich korzeniach, co czyni ją pierwszą mniej lub bardziej Azjatką w moich zbiorach.



Zastanawiam się tylko, w co ja odzieję tę moją olbrzymkę. Jem and The Holograms są nie tylko większe od Basiek, ale również potężniejsze, co bardzo ogranicza noszenie przez te pierwsze ubranek od tych drugich. O stopach rozmiaru "jak podolski złodziej" już nie wspomnę. Z mojego i tak mocno skromnego zbiorku lalkowych kreacji absolutnie nic nie nadawało się dla Ajki, dlatego chwilowo pozostaje goła. I tu następuje ogłoszenie drobne - gdyby ktoś, gdzieś, kiedyś trafił na jakiekolwiek ubrania dla Hologramek, niekoniecznie na strój mojej panny (wyprodukowano sporo innych ciuszków w dodatkowych fashion packach), odkupię z pocałowaniem ręki. Ewentualne wykroje do szycia tej przyjmę, bo jakoś podczas moich podróży po Internecie nie natrafiłam na żadne, a podziubać coś samemu też mogę. Dla takiej gwiazdeczki warto.




A czy Ty masz już swoją Hologramkę? Warto. Dla odrobiny koloru w kolekcji naprawdę warto :)

I tym optymistycznym akcentem kończę, żeby wrócić do cichego jarania się tym cacuszkiem. Na razie, pa.

sobota, 3 stycznia 2015

Jeszcze raz Emmi

Nowy Rok... i to w zasadzie jedyna nowa rzecz. Żadne lalki od ostatniego razu nie wpadły mi w ręce, żadne inne cudawianki... Jakoś nam - to jest mi i zawartości mojej wishlisty - nie po drodze.

Dlatego istotę tego wpisu będzie stanowić jeszcze parę zdjęć Emmi, czyli lalki kupionej na urodziny siostrzenicy, która jak wnioskuję po komentarzach przypadła paru osobom do gustu. Samej jubilatce prezent zresztą też się spodobał. Cytuję: "Wzięła, powiedziała "Kuję", włożyła go do wózka, przykryła czule kołderką i przewiozła przez kuchnię" :D




Z innych ciekawostek: pod choinkę moi siostrzeńcy w zależności od płci dostali zestawy z laleczkami Evi (takie i takie) albo klocki Duplo (takie o). ...Chyba ktoś tu ma za dobrze ;P