Strony

niedziela, 30 września 2012

Jarmark Staroci, dzień 2

Po dniu pierwszym oczywiście musi przyjść dzień drugi. Mniej zdjęć, bo rotacja w wystawionych przedmiotach nieduża, a i po co fotografować te same rzeczy? :P

Niestety poza jedną książeczką - zacną skądinąd - nie udało mi się niczego upolować... ale mogłam sobie chociaż popatrzeć.








Lalka z przedostatniej fotki nie wydaje się być nadto zachwycona... :D Jak i ja, bo i po jarmarku i pora wracać na uniwerek, co prawdopodobnie będzie się równało niedoborem czasu na Internet... Ale ciii. Z drugiej strony Wrocław, miasto lumpeksów, może będzie okazja jakiś nowy odkryć i coś z niego wynieść ;)

Jarmark Staroci, dzień 1

(Blogger już na stałe wcisnął mi nowy system. Nie lubię tego.)

Wielkimi krokami zbliża się październik, a wraz z nim nowy rok akademicki, co bynajmniej mnie nie cieszy. Ale z drugiej strony ostatni weekend września oznacza Jarmark Staroci i Osobliwości, czyli prawdopodobnie najciekawszą imprezę odbywającą się co roku w moim rodzinnym mieście. Umieściłam parę fotek przy okazji poprzedniej edycji, tym razem już wiedziałam, na czym się bardziej skupić ;)

Będzie więcej obrazków jak tekstu, ale nieważne, każdy lubi obrazki.



(Malutkie deja vu, hehehe. Ale to fajnie, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi żołnierzyki.)









Większość tego, co widziałam, to znajdujące się w różnorakim stanie zabawki vintage lub stylizowane na vintage. A z nowszych... No cóż. Jak co roku gdzieniegdzie porozkładały się dzieciaki, sprzedające swoje niepotrzebne rzeczy żeby dorobić co nieco do kieszonkowego. Niestety nie udało mi się u nich znaleźć niczego ciekawego. Moje pokolenie swój stuff chyba już wysprzedało xD Teraz chyba rozkłada się generacja wychowana na Pokemonach, bo figurek było mnóstwo.













W kwestii Barbie i spółki... słabo. Mignął mi Kopciuszek, jakaś Steffi, MyScene, jakaś z W.I.T.C.H.-a, trochę kloników, ogólnie lalki nowsze niż te, które mnie interesują. I niemal wszystkie niestety w stanie złym lub żałosnym. Tak zwane przeżucie. Bu.

Wybieram się jeszcze jutro... to znaczy już w sumie dziś, znaczy się w niedzielę. Rotacja sprzedających będzie pewnie niewielka, ale nie obejrzałam wszystkiego, więc spodziewajcie się jeszcze paru fotek ;)

czwartek, 20 września 2012

Klonik Susia

No to nacieszylim się nowymi zabawkami, obfotografowalim... A warto wspomnieć, że remont był okazją nie tylko do wygrzebania starych katalogów, których część już umieściłam. Była i szansa, coby zrobić parę zdjęć starym zabawkom, zazwyczaj schowanym w pudłach i szafach. Wprawdzie warunki niezbyt sprzyjające fotkom (światło, pośpiech, takie tam), ale i tak jest materiał na kilka następnych notek ;)

Zaczniemy od lalki.
Ze wszystkich fashion dolls poznaliście już Betty Teen, Skipper, więc teraz pora na panią o skądinąd dość wdzięcznym imieniu Susia...


A przynajmniej tak pisze na pudełku, które jakimś cudem się zachowało. Tak, Zuza (bo tak została z miejsca przechrzczona) to pozbawiony sygnatur klonik. Może i nie lepszy ani nie gorszy od innych, ale dla mnie zawsze wspaniały, bo dostany w prezencie urodzinowym od kolegi. Zreeeesztą... wtedy nie patrzyło się aż tak, czy to Barbie, Steffie, czy klon. Wprawdzie świetnie było mieć oryginalną Baśkę, ale grunt, że fajna lalka, kolejna do kolekcji i można się jeszcze fajniej bawić.


Zuza ciałko ma puste, ale za to z obrotową talią. Włosy dość gęste, buzia ładna, dłonie poprawne, stopy raczej przeciętne. Strój skromny, ale ciekawy i wykonany całkiem starannie jak na klonika.




Nie licząc oczywiście butków, które są koślawe, trzymają się słabo, na inne lalki nie pasują i w ogóle cud, że się przypadkiem gdzieś nie zgubiły. No cóż.

... Czy ktoś zwrócił uwagę na tą odblaskowo pomarańczową, okrągłą naklejkę z pudełka?


Susia kryje bowiem w sobie pewną niespodziankę, które zdecydowanie rekompensuje jej niedostatki. Jest nią cieniutki warkoczyk niebieskich włosów, które pod wpływem ciepła zmieniały kolor na różowy...


Nadal działa. Wprawdzie to już bardziej szaroróżowy niż różowy (to tylko na zdjęciu tak ładnie wygląda), ale nie da się ukryć, że mimo upływu czasu włosy nadal są "magiczne" :D


(I w tym miejscu przypomina mi się, jak to na tym przyjęciu urodzinowym bidula spędziła większość czasu z warkoczem przykładanym do kaloryfera, tak wszystkich jarała ta sztuczka...)


Czas obszedł się z Zuzą łaskawie. Może dlatego, że byłam już trochę starsza, gdy ją dostałam?... Tak czy siak mimo ograniczonej ruchomości i wyjątkowo szerokich bioder, przez które nie dawała się wcisnąć w sporą część ubranek, była rozkoszną towarzyszką zabaw i świetną "starszą siostrą" w mojej małej lalkowej rodzince. Taką, która chodzi na lekcje tańca czy inny aerobik i mało się interesuje, co się w domu dzieje :D Teraz patrzę na nią i nie wiem, ile w tym sentymentu, ale nadal uważam ją za ładną lalę. Żarówiasto różowe body i mocny makijaż sprawiają, że ma w sobie coś z klimatu lat 80.
Może powinnam jej uszyć jakieś getry czy inny taki stuff w wolnej chwili? To wcale nie jest taki głupi pomysł.

niedziela, 16 września 2012

Rose Tyler ('The Doctor, Rose & Slitheen' set 2006)

Pierwszy z nowych zakupów już pokazany, to i pora na drugi. Ten jest zdecydowanie bardziej przewidywalny. Bo skoro jestem póki co nieuleczalną fanką "Doctora Who" i mam już figurki dwóch Doktorów, to kwestią czasu byłoby dokoptowanie im jakiejś koleżanki czy kolegi...

Powiedziałam kiedyś, że zdobędę figurkę mojej ukochanej towarzyszki, Rose Tyler? No to zrobiłam to :D


Rose Tyler była taką zwyczajną dziewczyną z Powell Estate na południu Londynu, która pracowała jako ekspedientka w domu towarowym i przez pierwsze 19 lat jej życia nic się nie działo. Aż do dnia, kiedy zaatakowały ją... manekiny. A w zasadzie przybierający ich kształty kosmici. Uratował ją krótko obcięty facet w skórzanej kurtce, który przedstawił się jako Doktor i powiedział: "Nice to meet you, Rose Tyler. Run for your life!".
(W tym momencie ukradkiem przecieram łezkę fanowskiego wzruszenia - dla wielu ludzi mojego pokroju w tym momencie zaczęła się ich przygoda z universum "Doctora Who"... Eeeech.)


Figurka wzorowana jest na Rose takiej, jaką możemy ją oglądać w odcinku "New Earth". Oryginalnie posiadała w zestawie Ice Extinguisher, czyli broń, którą z kolei dzielnie rozwalała roboty w odcinku "Girl in the Fireplace".

Figurka w pudełku - zdjęcie pożyczone z doctorwhotoys.net

Chociaż równie dobrze moja Rose może pochodzić z zestawu 'Rose Tyler and Chip', również powiązanego z odcinkiem "New Earth" (Chip to jedna z postaci drugoplanowych tego epizodu)...

Fotka ponownie z kochanej stronki doctorwhotoys.net

No cóż... Ze względu na to, że z tego, co wiem, ten zestaw jest baaardzo rzadki, stawiam na pierwszą opcję.


Niestety panna Tyler ma w pewnym stopniu pecha do swoich zabawkowych podobizn pod jednym względem - nie zawsze są zbyt podobne z twarzy. Akurat ta jest o wiele lepsza od pierwszej figurki, ale żadna nie oddaje w całości niecodziennej urody imho naprawdę ślicznej Billie Piper, grającej tę rolę w serialu.

Wszystkie zdjęcie wyskubane z czeluści Internetu.

No cóż, z figurkami już tak bywa, że nie zawsze oddają urok swoich pierwowzorów. Co nie zmienia faktu, że twórcy tych doktorowych odwalają naprawdę kawał dobrej roboty z tymi twarzami i co ważne, uczą się na własnych błędach, dzięki czemu niepodobne figurki w nowszych edycjach robią się podobne.


Niestety, jak na figurkę starszej generacji przystało, Rose nie ma zbyt szałowej artykulacji. Nóżki zginalne w dwóch miejscach, obracająca się głowa, ręce zaś nie zginają się wcale. Nie daje to niestety zbyt dużego pola do popisu w kwestii pozowania, ale mimo to postanowiłam zrobić jej parę zdjęć wraz z posiadanymi już Doktorami...



Jedenasty jak to Jedenasty - 900-letni dzieciak ;) Za to Dziesiąty... no cóż. Inna sprawa. Fani wiedzą. Ojjj, wiedzą...



(Ten romantyczny sweterek w tle, mmmm... xD)


Wesoła trójka w komplecie, do szczęścia brakuje już tylko pewnego sympatycznego pojazdu zwanego TARDIS ;)




Powiem wam jedno - te małe skubańce jak niektóre lalki, lubią przebywać stadami. To znaczy kiedy zdobędziesz jedną figurkę, prędko zapragniesz następnych. Zwłaszcza, że wdzięczne toto strasznie, nie tylko w pozowaniu do zdjęć. Na mojej prywatnej wishliście mam pozostałych Doktorów, ze szczególnym naciskiem na Ósmego i Dziewiątego, jak również Profesora Yanę i fantastyczną Donnę Noble. Chociaż prawdę mówiąc gdyby wpadła mi w łapki jakakolwiek inna, chybaby już ze mną została. Chyba, że to któraś z tych paru postaci, których nie cierpię, ale ciii, nie mówcie nikomu ;D

A na koniec Rose i Dziesiąty zrobią coś głupiego.



Dobranoc.

Edit: Kate miała o wiele lepsze oko ode mnie i wyhaczyła szczególik, który jednoznacznie identyfikuje Rose jako tą z zestawu z Chipem - rozchodzący się dół koszuli. Chociaż przez chwilę miałam wątpliwości, bo okazuje się, że wersja z niedopiętą koszulą pojawia się jeszcze w kilku innych zestawach: 'The Doctor, Rose & Slitheen', 'The Doctor, Rose & Cassandra' oraz drugiej wersji setu 'Rose & K-9'. Jednak po przyjrzeniu się zdjęciom pozostaję przy opcji, że to jednak faktycznie był ten zestaw. W tamtych trzech "rozpięcie" jest widocznie węższe...
Czyli nie dość, że mam Rose, to jeszcze po raz pierwszy od dawna coś dość rzadkiego. Yay :D

Edit (22 października 2012): Po dłuższym researchu i paru innych rzeczach okazało się, że nie, Rose jednak nie pochodzi z zestawu, o który ją podejrzewałam. Za to należy do innego. Tego ze Slitheenem. Tak czy siak... Fajnie :)