środa, 26 lutego 2014

Hannah Montana (2009)

Skoro udało mi się przebrnąć przez sesję bez ofiar w ludziach i innych istotach żywych (nie licząc moich szarych komórek...), wypadałoby chociaż częściowo nadrobić zaległości blogowe, okraszając je zdjęciami typu 'głazem robione', bo na lepsze jak zwykle nie było warunków. Zwłaszcza, że od jakiegoś miesiąca mam w domu nowy nabytek lalkowy, oczywiście z przypadku.

Znacie ten ból, kiedy mówicie sobie, że teraz definitywnie stopujecie z lalkami, a potem wchodzicie do lumpeksu i... tyle było z postanowienia? Bo ja tak. A najlepsze jest to, że weszłam do miejsca, gdzie tak naprawdę nie spodziewałam się znaleźć niczego dla siebie i wyszłam z panną, której żadną miarą nie obejmuje moja wishlista. Odwiedziłam otwarty niedawno komis z rzeczami dziecięcymi, który okazał się mieć półkę pełną lalek, w części tylko gołych/wymiędlonych, a w sporej mierze w całkiem niezłym stanie, czasem nawet w (uszkodzonych) pudełkach, zaś zapłaciwszy 18 złotych opuściłam jego gościnne progi z tą panią w torbie:



She came in like a wreeeecking baaaall... Dobra, dość tych żartów :D Tak, wzrok was nie myli. To Hania. Znaczy się Hannah Montana od Mattela. I tu zaczynają się identyfikacyjne schody, mimo niemal kompletnego ubranka (brak tylko szaliczka) i delikatnie tylko rozczochranej fryzurki, bo wprawdzie znalazłam kilka fotek w Sieci, także w stanie NRFB, ale tyle, co udało mi się znaleźć, to to, że wypuszczono ją w 2009 roku i niektórzy określają ją jako 'Basic'. Może ktoś jest bardziej zorientowany?
Jedno muszę przyznać - wiem, dlaczego jakieś dziecko, do którego wcześniej należała, pozbyło się jej w stanie prawie nienaruszonym zamiast wybawić się nią do oporu. Mnie jako osobie dorosłej sprawiło trudność ściągnięcie kurtki i później założenie z powrotem przy jednoczesnym nie rozdarciu jej na którymś szwie. Podobnie rzecz się miała z paskiem, a buty... lepiej nie mówić. Mattelu, kolekcjonerskie możesz tak obudowywać, ale playline-y daj rozbierać, przeca to dla dzieci jest.


Ale ogólnie ujęła mnie - w końcu musiała, skoro zdecydowałam się ją zabrać z komisu. Może dlatego, że jest mniejsza, rozmiaru Skipperki? Może właśnie z powodu kompletnego stroju? A może po prostu dlatego, że ma jakiś taki swój urok, którego zdjęcia nie potrafią do końca oddać.



Ponoć już przyszła wiosna (takie temperatury w lutym? No ludzie), coraz więcej słońca jakoś, więc może i trafi się dobry dzień na lepsze fotki dla tego sympatycznego 'przypadku' w moim małym zbiorze... A potem narzekam, że miejsca za mało. No cóż :D