Strony

środa, 31 października 2012

Lego Belville - 5844 Laura with Surfboard (1998)

I pora wrócić do klocków. Zgodnie z obietnicą dzisiaj okolice nie bajkowe, ale za to bardzo ciepłe, zaś sama seria troszkę wcześniejsza.


Jak widać na załączonym obrazku, zestaw nabyłam po jakże promocyjnej cenie (nie ma co się śmiać, w tamtych czasach 4,50 zł to był pieniądz, spokojnie można było za to kupić bochenek chleba i jeszcze coś do tego). I z tego, co pamiętam, już jakiś czas po premierze tej serii. Bankowo już nie w latach 90. Może w 2000 roku, nie pomnę. Ale że posiadałam już jeden cudny komplet z serii plażowej - którego nie omieszkam przedstawić następnym razem - radocha była naprawdę duża.


A w środku pudełka młoda surferka i wszystko, czego jej do szczęścia potrzeba - deska, przyjaciel delfin i komplet narzędzi do robienia zamków z piasku. Jeden zamek też jest. I muszelka, bo w końcu jesteśmy nad morzem.
Żagiel deski jest zrobiony ze sztywnej folii, częściowo przezroczystej, co dodaje posmaczku realizmu...


Typowa dla figurek Belville świetna artykulacja daje sporo zabawy z ustawianiem panny w różnych dynamicznych, sportowych pozach ;)


Panny, która wprawdzie oryginalnie nazywała się Laura, ale u mnie została mianowana Eweliną. Bo tak. Jak daje się na pierwszy rzut oka zauważyć, różni się od swoich bajecznych koleżanek. Jest bowiem w przeciwieństwie do nich modelem dziecięcym - niższym, drobniejszym i pozbawionym... khem... atrybutów. I tak z ręką na sercu - nie przypominam sobie, żeby dorosłe belvillowe panie miały długie uczesania.


Laura/Ewelina ma długi, uroczy warkocz. Fryzurkę tę wprowadzono zdaje się właśnie od serii plażowej. Wcześniej dziewczynki z Belville miały włosy wyłącznie na pazia, tylko w różnych kolorach.
Dlaczego delfinek ma złotą opaskę na ogonku? Żeby się nie mylił z innym takim samym. Tak, z tego drugiego plażowego kompletu ;)


Dodatków nie ma wprawdzie wiele, ale pole do zabawy dostarcza dostateczne. A przynajmniej mi tam zawsze wystarczyło. O dziwo w komplecie nie ma kokardek i opaski, typowych dla Belville - to jeden z tych nielicznych, które ich nie miały.
Warto też wspomnieć, że do zestawu dołączono instrukcję w formie złożonego arkusika. Uroczą i zabawną, bo to w sumie seria zdjęć, na których nasza blondynka pokazuje, jak złożyć deskę :D


Małe i urocze - zdecydowanie brakowało mi takich mniejszych zestawów w ostatnim okresie produkcji Belvilli, zdominowanym zupełnie przez wielkie pudełka. Na szczęście udało mi się zdobyć kilka cacuszek jak to we wcześniejszym, lepszym w tym względzie okresie.


Zaś na koniec blondyneczka pokaże swój największy skarb. Bo tak, ta muszelka się otwiera i ma "kamyczek" w środku. Mała rzecz, a cieszy :)

5 komentarzy:

  1. I z takimi Belville'ami wiążą się moje najlepsze wspomnienia z zabawy Lego :) Uwielbiałam te plażowe zestawy! Było w nich mnóstwo świetnych dodatków! A moja blondynka była bodajże Karoliną.... :)
    To niewiarygodne - wiesz, że dopiero teraz uświadomiłaś mi, że to jest "zamek z piasku"? Całe swoje dzieciństwo byłam przekonana, że to boja pływająca na wodzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to ja dopiero teraz dostrzegłam w nim boję xD

      Usuń
  2. Mi też ten zamek skojarzył się z boją :-D Co do samych klocków, to mam duży sentyment do tej nazwy i charakterystycznego logotypu SYSTEM ;-) To były dobre czasy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu, ta instrukcja! Ona naprawdę jest przecudowna! Ależ ci ludzie od LEGO musieli lubić swoją pracę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od następnego będzie jeszcze lepsza. Więcej obrazków :D

      Usuń