wtorek, 2 września 2014

Na ryby

I po wakacjach. Przynajmniej dla tych, co do szkoły idą, bo ja szczęśliwie mam jeszcze miesiąc spokoju :D Co nie zmienia faktu, że jak zwykle miałam mnóstwo planów przed, a po już tylko przekonanie, że większości nie wprowadziłam w życie. No cóż. W każdym bądź razie podczas szukania po szafach czegoś zupełnie innego trafiłam na zabawkę, która aż prosi się o pokazanie tutaj.

Tadąąąą.


Wszystko zaczęło się od tego, że daaawno temu w latach 90., wizytując koleżankę z podwórka, zobaczyłam wśród jej rzeczy nakręcane jeziorko z plastikowymi rybkami, które łapało się na wędki z magnesami. Spodobało mi się na tyle, że zaczęłam po cichu męczyć rodziców o coś podobnego. W końcu się udało, a ja czułam się całkiem dumnie - nie dość, że dostałam taką fajną zabawkę, to jeszcze moje, jak to nazywaliśmy, minirybki, miały nie jedno, a TRZY jeziorka.



Bawiliśmy się tym tak namiętnie w domu, aż plastikowa płytka podtrzymująca mechanizm pękła i tata musiał zastąpić ją metalową repliką, żeby znowu wszystko działało xD Poza tym obyło się bez większych uszkodzeń. Od jednej z trzech wędek odpadła "przynęta" z magnesem i trzeba było ją przyklejać na nowo taśmą (ot, takie chałupnicze dziecięce reperacje), a inna przepadła gdzieś totalnie. Szczęśliwie mniej więcej w tamtym czasie wraz z kupą zabawek po córce sąsiadki dostałam podobną, więc nie musiałam się martwić, a przynajmniej do czasu, dopóki się nie złamała w połowie. Eksploatacja i tutaj zrobiła swoje.


Poza tym całość zachowała się w dobrym stanie. NADAL DZIAŁA. W widoczny sposób wyblakły kolory na naklejkach, ale na plastiku nie. No i nie zgubiłam żadnej rybki ani też żadnej śrubki z pyszczka - to dzięki nim dają się łapać na wędkę ;)



Rybek jest 15, w dwóch wariantach kolorystycznych jak na zdjęciu powyżej. Żółtych z różowym jest siedem, fioletowych z zielonym osiem - te pierwsze zawsze traktowałam jak dziewczynki, a te drugie jak chłopców xD Ruchome mordki dodają ciekawy efekt, kiedy nakręci się całość - przez otworki w jeziorkach przesuwa się wtedy falisty bolec i rybki rozdziawiają pyszczki. Łatwiej je wtedy łapać, bo jak widać na fotkach w "wyjściowej" pozycji nie da się zbytnio wepchnąć im magnesów ;)


Tradycyjnie, jak to przy znaleziskach z dna szaf bywa, ciekawa jestem bardzo, kto poza mną bawił się niegdyś takim cackiem. A gdyby się jeszcze okazało, że ktoś miał taką samą gierkę, to już byłoby cudownie.

... a teraz idę złowić coś na obiad ;)

11 komentarzy:

  1. Moje córki także bawiły się w łowienie rybek a zabawkę mam do dzisiejszego dnia w idealnym stanie .Wnuka jakoś już nie bawiła ta gierka..

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam kiedyś takie rybki! ale moje miały tylko jedno jeziorko :) niezła frajda była z ich łowienia.. spełniały później role Barbiowego jedzenia :D super znalezisko, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie bodaj "pożywiały" się nimi legosowe Bionicle, ale efekt podobny :D

      Usuń
  3. Ja takiej zabawki nie miałam, ale jestem w stanie uwierzyć, że zabawa była przednia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno moja wnuczka wytargała coś podobnego w SH.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Ja miałam takie rybki, ale tylko "jednojeziorkowe" :-D Uwielbiałam je! Ale oldschool! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. LoL, ja też miałam, ja też XD I... w sumie trudno mi coś więcej powiedzieć, bo moje wspomnienia zachowują się w tym miejscu dość sprzecznie. Z jednej strony fajerwerków zabawy sobie nie przypominam (ja zawsze byłam z tych dzieci, które bardziej chcą, niż faktycznie się bawią, przez co szybko nauczyłam się niechcieć, bo po co?), co potwierdza to, że w tamtym czasie nic mi się nie zepsuło, a wędki się nie połamały. Z drugiej natomiast... czas wyeksploatował zabawkę do tego stopnia, że nie zostało z niej do dzisiaj rybki przy rybce i chyba nawet sam basenik nie zachował się w jednym kawałku... O, za to z wielu zabawek po jakichś Niemcach miałam parę dodatkowych rybek do wciskania na miejsce już wyłowionych ;D

    Genialna rzecz swoją drogą - tu magnes, tu rybki otwierające pyszczki... Jak tak sobie przypomnę, to jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, a nie przypominasz sobie, żeby w tym czasie w pobliżu kręcił się jakiś dziwny facet znikąd, który zdemolował je przy próbie użycia, a potem stwierdził: "Zapomniałem śrubokrętu, I'm sorry, I'm so sorry"? XD
      Prawdę mówiąc ja po dłuższym etapie jarania się łowieniem dość długo bawiłam się głównie w wyjmowanie rybek z jeziorek i układanie ich z powrotem... No cóż.

      Usuń
  7. Ha! Moje młode nadal bawi się takimi "lybkami"- mój tatko u chińczyka mu kupił!
    Bosz... jaki sentyment mnie ogarnął :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech pradawni bogowie błogosławią "chińczyka"! :D

      Usuń
  8. Moja mała też się takimi bawi:)

    OdpowiedzUsuń