Pod koniec ostatniego posta coś poburkiwałam na ten temat, to pomyślałam, że co mi szkodzi podzielić się nim w trochę szerszy sposób.
Otóż jakiś czas temu nabrałam ochotę na własną lalkę typu OOAK. One Of A Kind - tak się rozwija ten skrót i najogólniej mówiąc to taka lala po tuningu niekoniecznie zgodnym z jej oryginalnym wyglądem. Zbiera się dla niej nowy kostium, układa się jej nową fryzurę, niekiedy wszywa włosy zupełnie od początku, czasem od nowa maluje jej się twarz. Może to być jakaś "wygdybana" postać albo bohater filmu, który oficjalnej wersji lalkowej póki co się nie doczekał albo się doczekał brzydkiej. Naturalnie jestem zbyt leniwą istotą na rerooty i repainty, toteż wymyśliłam sobie, coby zmajstrować laleczkę opierając się tylko na zdobyciu odpowiedniego "trupka", skompletowaniu nowych ubrań i ewentualnym ułożeniu/ścięciu włosów. I oczywiście musiała być to postać filmowa. A właściwie serialowa, bo nie pierwszy raz na pole moich zainteresowań zabawkarskich wkradł się "Doktor Who".
Pierwotny pomysł zakładał przygotowanie lalkowej podobizny Zoe Herriot, towarzyszki Drugiego Doktora (druga połowa lat 60.), genialnej matematyczki z przyszłości. Bo śliczne toto dziewczę aż ząbki puchną.
Zoe Herriot, grana w serialu przez Wendy Padbury w latach 1968-69. Zdjęcia dzięki uprzejmości fantastycznej doktorowej strony
Tragical History Tour.
Ze wszystkich strojów noszonych przez tę bohaterkę padło na najbardziej charakterystyczny - widoczny powyżej brokatowy kombinezon. Bo to tylko jedna część. Z butami też prosto. Jeszcze ewentualnie kwestia przesadzenia główki na jakieś mniej dorosłe ciałko (wszak Zoe ma tylko 16 lat) i byłoby gotowe.
Tylko, że tutaj zaczęły się schody. Dokonałam niezwykłego dość odkrycia, że znalezienie lalki typu Barbie będącej brunetką i nie będącej jednocześnie Murzynką/Hiszpanką/Azjatką jest trudną sprawą. To wykluczyło z zabawy dość pasującą 'American Indian' Barbie (1995)...
A jeśli nawet się trafi, to zdecydowanie nie jest podobna z twarzy - częściej niż względnie bliski oryginalnej buzi mold Superstar pojawiał się znienawidzony wręcz przeze mnie Generation Girl. Po paru poradach zasięgniętych u ludzi z lalkowego forum w puli kandydatek pojawiły się trzy inne lalki:
Disney V.I.P. Alex Russo - fotka z amazon.com.
Ostatnia trafiła do puli głównie ze względu na spostrzeżenie, iż skoro Zoe jest "vintage", to najlepiej pasowałaby do niej lalka również vintage. Z tym, że niestety te panienki są baaardzo drogie, nawet w stanie trupim. A lalka Alex jest na tyle nowa, że nie spotkałam się jeszcze z zużytymi egzemplarzami na serwisach aukcyjnych.
Namiętne poszukiwania po tychże dorzuciły kolejne panie, które mogłyby zostać potencjalną bazą:
Bliżej niezidentyfikowana lalkowa wersja Miley Stewart, czyli "cywilnej" wersji Hanny Montany, prawdopodobnie z 2008, sygnowana przez Disney - zdjęcie z ebay.com.
Pizza Party Courtney (1993) - zdjęcie ze strony
Kattis Dolls.
Koniec końców postanowiłam się nastawić właśnie na ostatnią z nich wszystkich, Courtney - jedną z przyjaciółek Skipper. Tym samym rozwiązałby się problem zmiany ciałka. Niestety, towarzysze młodszej siostry Barbie nie wydają się być zbyt często występującymi lalkami...
W czasie wytrwałych poszukiwań odpowiedniego trupka pomyślałam sobie: "Hej, a może zastanowisz się nad inną bohaterką?". Stąd strzelił mi do głowy pomysł przygotowania lalki OOAK innej towarzyszki Doktora, a mianowicie jego wnuczki Susan.
Susan Foreman, grana w serialu przez Carole Ann Ford w latach 1963-64. Zdjęcia ponownie podwędzone z fantastycznej stronki
Tragical History Tour.
Możecie mnie zabić - ale nie wiedzieć czemu coś mi strzeliło do głowy, że lalka Hay Lin z W.I.T.C.H. idealnie by się pod nią nadawała. Ale po znalezieniu zdjęć uświadomiłam sobie, że podobieństwo jest... no cóż, stosunkowo słabe. Ewentualnie jedna byłaby blisko.
Hay Lin "Trendy" ze stajni Giochi Preziosi, zdjęcie z ioffer.com.
Potem, przewaliwszy tony stron z ofertami na naszym Allegro, przyszło mi na myśl, że dobra by mogła być jakaś wersja Królewny Śnieżki. A jest ich trochę... Trafiłam na jedną i na pierwszy rzut oka zdawała się być dobra. Na drugi, trzeci i kolejne już trochę mniej.
Mattel Disney Snow White (1992), zdjęcie z ebay.com.
Koniec końców ten projekcik chwilowo zarzuciłam. Brałam pod uwagę również, że na niektórych innach zdjęciach Carole jako Susan przypomina vintage'ową Barbie Bubblecut, ale jej malunek twarzy jest w tym wypadku stanowczo zbyt wyrazisty jak na strachliwą kosmiczną piętnastolatkę.
Ze zniechęceniem spowodowanym takimi trudnościami ze znalezieniem dobrych brunetek pomyślałam: "A dobra, zrobię jakąś blondynkę!". Wybrałam Jo Grant, towarzyszkę Trzeciego Doktora.
Josephine "Jo" Grant, grana w serialu przez Katy Manning w latach 1971-73. Zdjęcia po raz kolejny prosto ze strony
Tragical History Tour.
Teraz wydawało mi się, że już będzie zupełnie, zupełnie łatwo. Wszak sympatyczna Jo to blondynka o szerokim uśmiechu, zupełnie jak Barbie. Ale nie. Też jest trochę pod górkę. Kandydatki do OOAK znalazły się dwie, w tym jedna prawdopodobnie bardzo trudna do zdobycia.
Happy Birthday Barbie (1980), zdjęcie z ebay.com.
Soccer Barbie (1998), zdjęcie z ebay.com.
"Urodzinowa" wydaje się być niemal idealna (włosy wyglądają na jasny blond tylko na tym zdjęciu - lalka miała ponoć kilka wersji i ta ma odpowiednią, ciemniejszą czuprynkę), tylko fakt, gdzie ja taką dopadnę... Ale chyba się uprę i będę szukać. Bo nabrałam nieprawdopodobnej wręcz chęci na uszycie charakterystycznego, chociaż nieco kiczowatego
kostiumu Jo z odcinka "The Three Doctors", a poza tym wypadałoby doprowadzić chociaż jeden pomysł do końca.
Eh, nawet takie "leniwe" OOAKi jak te moje nie są wcale takie proste!
Oczywiście gdyby komuś wpadł w łapki jakiś adekwatny trupek, byłoby mi cholernie miło, gdyby dał mi znać. Bo takie nadawanie nowej osobowości poniszczonej lalce to fascynująca sprawa. No właśnie. Poniszczonej. Bo część tych lalek jest do zdobycia, ale w stanie na tyle dobrym, że sumienie nie pozwalałoby mi ich przerabiać. Wyobraźcie to sobie zwłaszcza, że właściwie do każdego z moich pomysłów lalki musiałyby mieć ścinane włosy. A po co ścinać takie, które nie są nienadającymi się do odratowania kołtunami?
Dobra, napaplałam się, ulżyło mi, a co z tego wyniknie? No cóż, czas pokaże.