środa, 1 lutego 2012

Pikachuuuuu!

Pierwsza notka w nowym roku będzie krótka. Acz treściwa, mam nadzieję. Na początku listopada, buszując z nudów po wrocławskich second handach, w jednym z nich znalazłam pewną żółtą, puchatą kulkę. Czyściutką, zadbaną, w ogóle nie podobną do innych zabawek z kosza - brudny i ewidentnie wymęczonych przez poprzednich, nieletnich posiadaczy. Był to dzień przeceny, wszystko po 3 złote, dlatego owo pluszowe stworzenie po chwili namysłu wylądowało w mojej torbie.
Poznajcie tego przemiłego delikwenta:



Tak, dobrze wam się zdaje. Pikachu, najsłynniejszy z Pokemonów. Sentyment chyba zrobił swoje - w czasach największego boomu byłam wielką miłośniczką tego serialu, wciąż zresztą posiadam niemal wszystkie gadżety (poświęcę im być może w przyszłości osobną notkę), ale jakoś nie miałam szczęścia, żeby wówczas wejść w posiadanie pluszaka. No to teraz nadrobiłam. Niby wcale nie był mi do niczego potrzebny, ale jak to mawiają na tumblrze - "I regret nothing!".
(To zresztą mogłoby być motto sporej ilości zaprzyjaźnionych lalkarzy/zabawkarzy - ileż to razy wam się przydarza, że okazyjnie kupujecie coś, czego nie szukaliście, ale potem ni hu hu nie żałujecie? ;))