środa, 8 października 2014

Quelle

Zawsze, kiedy przydałoby się porobić trochę sensownych lalkowych zdjęć, to albo nie ma czasu albo okazji albo weny. I wtedy właśnie jak Filip z konopi wyskakują gdzieś z otchłani kompa wiekowe fotki, które kiedyś się machnęło, zrzuciło na dysk, a potem zapomniało. Ostatnio to dosyć często mi się zdarza, nieprawdaż?...

Po naszym domowym księgozbiorze od kiedy pamiętam pałętało się coś, co było grube niczym mała encyklopedia, ale nią nie było. Tył okładki - miękkiej, niestety - oderwał się wraz z jedną stroną, ale trzymany był razem z resztą. I jeszcze ta zabawna, tekturowa zakładka z tasiemką i plastikową lupą...

Panie i panowie, nie wierzę, żeby ktoś wychowany w późnych latach 80. czy wczesnych 90. nie spędzał godzin na kontemplowaniu kolejnych stronic tych wrót do sklepowego El Dorado.

Zdjęcie pożyczone z ebay.co.uk.

Katalogi Quelle, największego niemieckiego i europejskiego domu sprzedaży wysyłkowej. Źródło niespełnionych marzeń o... dosłownie wszystkim. Zabawki, ubrania, elektronika, AGD, jedzenie, kosmetyki - łatwiej byłoby chyba wymienić, czego tam nie było. Mój egzemplarz to akurat nie ten numer, ale zaledwie o rok młodszy - z 1991 roku. Fotka wzięta stąd - posiłkuję się obrazkami z Sieci, bo niestety wtedy sfociłam tylko wnętrze i to oczywiście nie w całości, bo to ma gdzieś z... 800 stron?
Aha, i jeszcze zła wiadomość na samym początku, żeby wam to nie zaszkodziło po oglądaniu tych wspaniałości. Mimo 82 lat na rynku (wierzcie lub nie, ale powstanie firmy datuje się na 1927) w 2009 roku Quelle splajtowała. Smutek.



Dla malucha, jakim wtedy byłam, najistotniejsze były zabawki i oczywiście te strony znałam wręcz na pamięć ;) Sporą część tej grubaśnej książeczki zajmował wtedy Alfred J. Kwak i jego kumple. Czyli bohaterowie serialu animowanego, który u nas był względnie znany - poza emisją w TV pojawiły się niektóre odcinki wydane na kasetach video i gazetka z komiksem, bo tego typu merch powolutku zaczął w Polsce wyrastać. Zaś u Niemców, notabene koproducentów kreskówki, popularność kaczorka była ogromna! To, co widzicie powyżej, to tylko marny wycinek. Nawet ręcznik czy szlafrok można było sobie dobrać pod ulubioną dobranockę ;) Że już nie wspomnę o jeszcze większej ilości pluszaków czy figurek z przecudnymi domkami i mebelkami.




Kolorowe zegarki, piórniki z postaciami, których wtedy nie kojarzyłam, ale teraz rozpoznaję z krzykiem radości... Tam nawet jedzenie było piękne. Butelki a'la szampan pełne czekoladek - czyż to nie jest wspaniałe?
Swoją drogą co nieco tych niemieckich smaków (może nie aż tak wyrafinowanych, ale jednak) miałam okazję skosztować jeszcze zanim dobro spożywcze od naszych sąsiadów zaczęło się pojawiać dzięki przedsiębiorczym Polakom na bazarach - jakoś koło 1993 roku odwiedzili nas chrzestni mojej mamy, na stałe mieszkający w Niemczech. Polskie odpowiedniki gum-kulek czy kakao nigdy nie smakowały jak te, które wtedy dla mnie przywieźli :)



Spotkałam się w Sieci z opiniami, że niektórzy przeglądając te katalogi po latach dochodzą do wniosku, że jak kiedyś chcieliby kupić z nich wszystko, tak teraz już niewiele. W sumie nie bardzo to rozumiem. Mnie nadal kusi ogrom rzeczy, które robiły wrażenie na moim kilkuletnim ja. Jeśli nie o parę więcej. Na przykład taka pościel z pawiem - poproszę!



Ozdoby świąteczne, szkło, ceramika... Niby teraz mamy swobodny dostęp do takich towarów, ale jakoś nie są aż tak pociągające. Będę musiała pokombinować, jakby tu pokazać wam jeszcze więcej stron, bo to tylko taki mikry ułameczek, chociaż uświadamia chyba tym, którzy Quelle nie kojarzą, totalnie szaleństwo wszystkiego w środku. Tylko jeszcze nie wiem, jak, bo to oczywiste, że taki grubas może się nie zmieścić w skanerze. Coś wymyślę na pewno - niech go tylko znajdę w domu...