wtorek, 29 lipca 2014

Na wystawach, na witrynach

Sezon ogórkowy w pełni, mnie zajmują kompletnie inne rzeczy niż lalkowanie, ale blog musi jakoś żyć. Dlatego dzisiaj szybciutko para ciekawych egzemplarzy na zdjęciach znalezionych na dysku podczas zgrywania fotek.


Sympatyczny chłopczyk w stroju ludowym - niestety, za żadne skarby nie pamiętam, z którego regionu - spotkany jako rekwizyt zdobiący jedno ze stoisk podczas targów turystycznych Tourtec w maju (dokładnie to 10). Ubranka zapewne wykonano ręcznie i w dodatku zapakowano w nie całkiem urodziwą lalkę. Aż miło było przystanąć i popatrzyć.


Niestety pierwotna tożsamość tego panicza nie jest mi znana - może ktoś poznaje?


Tę panienkę (która, jak widać, jest lalką z własną lalką :D) zobaczyłam zaś w witrynie Galerii Karkonoskiej. Czarnoskóre laleczki za moich czasów były rzadkością - sama miałam tylko jedną, odziedziczoną po starszej kuzynce - i chyba dlatego do tej pory tak bardzo zwracają moją uwagę. Nie dość, że jest wyjątkowo urocza, to jeszcze skrywa sympatyczną niespodziankę, którą odkryłam przy oglądaniu zdjęć na komputerze i rozszyfrowywaniu napisów na metce: panna jest na baterie i dzięki temu po naciśnięciu brzuszka śmieje się. Dzięki temu również jej pochodzenie przestało być tajemnicą. Lalka pochodzi z Hiszpanii, z fabryki Nines Artesanals D'Onil, która produkuje różnorakie modele takich słodziachnych bobasów. Ta musi być jedną z jakiejś większej serii, bo udało mi się znaleźć w Sieci sporo zdjęć takich samych, aczkolwiek ubranych w nieco inne stroje.


Gdybym była małą dziewczynką, na pewno byłabym wniebowzięta, gdybym dostała taką dziewuszkę w prezencie. Chociaż w sumie... gdybym była teraz dużą dziewczynką, która ma sporo kasy i duuuuużo miejsca, chyba też bym nie narzekała ;)