Euforia po ostatnim znalezisku opadła, kołtuny się prostują, zdjęcia wkrótce, a tymczasem, drogą zbiegu okoliczności, zaprezentuję w ramach gościnnego występu małe cacko nie pochodzące z mojego zbioru, ale... Zresztą sami zobaczcie.
Ta wbrew pozorom panna (a przynajmniej za taką została uznana) stoi w mieszkaniu moich dziadków od kiedy pamiętam. Co oznacza ni mniej, ni więcej, tylko przełom lat 80. i 90., gdy mój dziadek - kominiarz z zawodu - przeszedł na emeryturę i dostał taką laleczkę w prezencie. To tłumaczy, dlatego właśnie taką :D Sama w sobie chyba jest dość typowa dla tamtego czasu, ale ubranko dodaje jej wyjątkowości. Bardzo dobrze zrobione ubranko, dodajmy. Nie jestem pewna, czy guziki faktycznie pełnią funkcję zapięcia, czy tylko są tak dla ozdoby, ale sami widzicie, że w zestawie są skarpetki. Niby mała rzecz, a cieszy :D I ten cylinder... Szkoda tylko, że z wiekiem czarny materiał wypłowiał i teraz ma kolor bardziej taki brązowawy czy szarawy. Aha, i dość mgliście sobie przypominam, że lalka miała jeszcze kiedyś kominiarską szczotkę zrobioną z włóczki, ale czy to był oryginalny dodatek, czy babcia dorobiła ją z nudów później, tego nie wiem. I pewnie się nie dowiem, bo jak widzicie już jej nie ma.
Oczka ma wstawiane, ale o dziwo nieruchome, zaś fryzurkę oczywiście krótką, żeby kapelusz spokojnie wchodził na głowę. Zaręczam, że z buzi wygląda o wiele wdzięczniej w rzeczywistości niż na tych fotografiach. A może wystarczyłoby zrobić jej więcej fotek, bo niestety podczas ostatniej wizyty u moich dziadków nie miałam jeszcze nowych akumulatorów i aparat padł mi po zaledwie dwóch zdjęciach :< Mam nadzieję, że będę mogła nadrobić te zaległości wkrótce i może poszukać na niej jakichś sygnatur, ale... No właśnie, jest bardzo duże "ale" w tej historii. Od niedawna dziadkowie chwilowo mają u siebie rocznego synka mojej kuzynki i z racji faktu, że niemal wszystkie jego zabawki zostały u niego w domu, okazało się, że dzieciak dostaje do "pobawienia się" między innymi tę lalkę. Bo nic innego nie mają, a poza tym on ją tylko dotyka i nic jej nie zepsuje. Oczywiście bez oporów zwróciłam babci uwagę, że to jest bardzo zły pomysł. Niekoniecznie dlatego, że (to śmiesznie zabrzmi) mały jest taki mały. Bo jak to tak - lalka wystała w spokoju ponad 20 lat tylko po to, żeby ją zdemolował z braku innej zabawki? To taki wiek, że można mu dać kubeczek po jogurcie, a on i tak będzie szczęśliwy. Czy coś to dało, tego nie wiem. Czasem mam wrażenie, że tylko mnie w tej rodzinie cokolwiek obchodzą pamiątki, prawdę mówiąc... Mam szczerą nadzieję, że gdy w najbliższych dniach wpadnę do nich, zastanę kominarkę całą, zdrową i gotową do małej sesyjki zdjęciowej. Za co i wy trzymajcie kciuki.
Edit (22 sierpnia 2013): Radosne wieści z frontu. Panna jest w takiej kondycji, w jakiej ją ostatnio pozostawiłam. Siostrzeniec cioteczny szczęśliwie wykazał brak zainteresowania czymś, co jest czarne i nie ma kółek :P Zdjęć ani próby znalezienia sygnatur niestety nie było - w pokoju, w którym kominiarka rezyduje na półce, ktoś odsypiał nockę i nie chciałam przeszkadzać. Ale postaram się załatwić to innym razem.
Wygląda mi na lalkę z Spółdzielni Zabawkarskiej Miś w Siedlcach, która produkowała takie lalki od 1971 roku (jeśli się nie mylę na karku , pleckach ewentualnie pod pachami będzie mieć skrót literowy PEW)może to Karolina przebrana ze swojego kombinezonu w uszyty specjalnie na okazje prezentu strój, ale siedlczanki były też wypuszczane jako laki zawody: pielęgniarki, milicjantki itp.
OdpowiedzUsuńDzięki za wskazówkę! Kostium jest bardzo solidnie uszyty, wątpię, żeby był ręcznie zrobiony. Skoro panny z Siedlec mogły uprawiać różne zawody, to może i faktycznie kominiarzem któraś została? ;)
UsuńAle urocza pani kominiarz, ja też bym jej nigdy dziecku do zabawy nie dała, chociaż znam Twoją sytuację z autopsji... Kiedy moim rodzicom urodziła się pierwsza wnuczka, to mogła się bawić czymkolwiek zechciała i tak potłukła kilka ozdobnych filiżanek i figurki porcelanowe, między innymi moje, z dzieciństwa... Życzę Ci, żeby lala była cała i zdrowa, kiedy do niej wrócisz, bo szkoda takiej perełki, a i zdjęcia w plenerze byłyby z nią ładne :-)
OdpowiedzUsuńSympatyczna :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że kubek po jogurcie, to dla takiego dzieciaka najlepsza zabawka! I jeszcze łyżeczka i ludzik ze skarpetki (idealny do ciumciania) ;)
OdpowiedzUsuńPani kominiarka jest super! Mam nadzieję, że nie ucierpi za bardzo.
Kobieto, masz ty jakiego maila? Chyba mam coś z Twojej Wishlisty ;)
Lalka żyje, dziecko zadowoliło się kuchennym sitkiem i piłką ;)
UsuńBij na daguchna@buziaczek.pl :)
... i chwała Ci Mateczko z Bagien !!!! :)
UsuńKominiarka bardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuń- takie minki pamiętam u lalek z "Misia" -
tak jak napisała Kukania - to ten "wytrzeszcz" :) .
Mateczko z Bagien !! ( zwracam sie do niej
w momentach krytycznych ) Chroń Kominiarkę - toć to już zabytek !!!
Bardzo dobrze dać do zabawy 2 kubeczki po jogurcie - jeden pusty, drugi z odrobinką wody . Lepiej sprzątać rozlaną wodę niż części lalki ... :/
Współczesne BJD zabiłyby za taki klimatyczny strój. Elegancja kominiarska sprzed lat, ale za to jaka trendy! I jaka historia samej lalki - dostał ją MEŻCZYZNA, który odszedł z pracy. GE-NIAL-NE posunięcie. Każdy chłop powinien dostawać lalkę na różne ważne okazje :)
OdpowiedzUsuńEleganta z niej nie ma co:) Sama bym chciała dostać taką pamiątkę (kiedyś...;))
OdpowiedzUsuńJa w tak młodym wieku dostawałam pokrywkę i łyżkę, mogłam sobie hałasować do woli i tyle mi wystarczyło, masz rację z tym kubeczkiem od jogurtu. Faktycznie szkoda, żeby lala się zniszczyła, raz, że stara, dwa, że taka wyspecjalizowana :)
OdpowiedzUsuńŚwietna jest trochę wygląda jak panny od misia:)
OdpowiedzUsuńDla mnie to też PEW ;) mam bardzo podobną pannę na własnej półce ;)
OdpowiedzUsuńJaka urocza :D I strój ładny, guziczki takie klimatyczne. A ja jak byłam mała to mazałam po książkach i wycinałam obrazki z czego popadło - tak się tworzy artystów X)
OdpowiedzUsuńPięknota :)
OdpowiedzUsuń