... albo inaczej dokładnie to, co dotyka większość z nas, gdy zaglądamy do lumpeksu albo pokrewnego przybytku. Jeszcze w zeszłym roku, tak bardziej pod koniec, kilkakrotnie mnie to dopadło. Ale nie ma tego złego, bo przynajmniej mam kolejną miłą zapchajdziurę na blogową posuchę :P
Z jednej strony lubię zakupy, z drugiej budzi się u mnie czasem tak zwany wąż w kieszeni. Dlatego drobiazgi wszelkie są dla mnie najlepsze, bo zawsze można sobie wmówić, że to przecież nic, ledwie parę złotych i miejsca dużo nie zajmie.
Ta mała i wyjątkowo miła w dotyku myszka jakoś sama wpadła mi w łapki we wrocławskim lumpie na Kołłątaja (który zresztą - podobnie jak inny tej samej sieci na Oławskiej - jest świetną miejscówką, jeśli chodzi o pluszaki). Dołączyła do małej gromadki maskotek zdobiących mój pokój na stancji. Ot, namiastka zadomowienia.
A te pierdółeczki znalazłam już w Jeleniej, w moim ulubionym sklepiku ze wszystkim po 5 złotych, gdzie mydło, powidło, a i czasem płyty z "Muppetami" i słuchowiskami Polskiego Radia się znajdą. No i się odezwała we mnie stara natura na widok figurek Smerfów... Nie, żebym szczególnie przepadała za kreskówką - dość szybko z niej wyrosłam, zaś odcinki odarte z oryginalnego polskiego dubbingu zupełnie się nie bronią - ale dziecięciem będąc miałam całą gromadkę mniej lub bardziej koślawych kopii smerfowych figurek od Schleicha. Teraz mam o jedną więcej. Lepiej zrobiona niż tamte, ale podobnie nierówno pomalowana :D I temperówki, wszak je też kiedyś zbierałam. Z "Włatcami móch", których z kolei swego czasu lubiłam bardzo. Ze szczególnym naciskiem na Czesia, bo trudno było nie lubić najbardziej prostodusznego zombiaka ever ;) Żałuję tylko, że nie trafiłam na te "puszeczki" w czasach licealnych, idealnie pasowałyby do moich włatcowych zeszytów.
Takich przypadkowych zakupów oczywiście jest więcej i pewnie częścią się jeszcze pochwalę. Ale to za jakiś czas.
Ta mysia jest taaaka słodka <3 Trzecie zdjęcie zabija <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie przypadkowe zakupy- zwłaszcza drobnicę, która przydaje się do zdjęć- mini zwierzaczki, które swobodnie mogą uchodzić za pupila lalki, czy drobne naczynia, słoiczki, kubeczki itp
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo co i kiedy się przyda- ostatni łup to holenderskie drewniaki - przywieszka- paskudnie pomalowane,z dziurką na sznurek, ale wystarczy ścierny papier, chwila roboty i bosonoga Holenderka dostanie buciki ;)
U mnie jest o tyle gorzej, że to są drobiazgi, których nie biorę z myślą o lalkach, ino pod wpływem chwili i potem mam pozawalane wszystkie półki xD
UsuńWitaj we Wrocławiu!
OdpowiedzUsuńTak miło jak kogoś znajdzie się o podobnych
zainteresowaniach i nie tylko z okolic ul.Oławskiej :)))
Pozdrawiam z Wrocławia
O matko co wy ludzie kupujecie ? hihihi
OdpowiedzUsuńŻe tak to ujmę, ciekawsze rzeczy niż ty, drogi anonimie? ;)
UsuńOj buszowałam kiedyś z Przyjaciółką po wrocławskich targowiskach ....
OdpowiedzUsuńMacie tam wspaniałości - wróciłam z pełnym plecakiem :)
Słodziutka myszka. :)
OdpowiedzUsuńMi też się zdarza różne rzeczy przytargać z SH. :)
Ja już tak dawno nic ciekawego w lumpie nie znalazłam. Tak się zastanawiam, kto mi to wszystko wykupuje ;)
OdpowiedzUsuńSorry xD
Usuń