Klocków Lego Belville ciąg dalszy. Poznaliście już pewną sympatyczną czwórkę, więc wypadałoby dopełnić ją zestawem, który ze wszystkich 'bajkowych' kompletów trafił w moje rączki jako pierwszy.
Specjalnie na potrzeby tej serii Lego stworzyło figurki przedstawiające wróżki. Bo czymże byłaby bajka bez odrobiny czarów?
Poznajcie reprezentantkę magicznego ludu, wróżkę Millimy i jej mały, maluśki domek.
Wróżkę, która zresztą w moim domu wcale się Millimy nie nazywała xD Zestaw był prezentem od rodziców na dziesiąte urodziny, które wypadały krótko po Nowym Roku, zaś w Sylwestra z wypiekami na twarzy oglądałam nagranie legendarnego koncertu grupy ABBA w Studiu 2. Efekt (oczywiście poza takim, że zaraziło mnie tą muzyką po wsze czasy)? Figurka dostała imię Frida, po jednej z członkiń zespołu. Bo mi się tak podobało.
Wróżka, poza uroczo małymi rozmiarami i srebrnym malunkiem (u mojej usta niestety trochę się starły...) posiada zrobione z materiału skrzydełka. Materiał jest cienki, ale solidny i lekko opalizujący, czego na zdjęciach raczej nie udało mi się uchwycić. Ale w rzeczywistości wyglądają naprawdę ładnie.
A tak się trzymają :) Oczywiście wróżka musiała dostać obowiązkowy belvillowy zestaw kokardek i opaski. Tą jedną kokardkę zostawiłam jej, bo potrzebna, resztę... resztę chyba ma księżniczka w swojej walizeczce. Bo ta drobnica zawsze uwielbiała gubić się w pierwszym rzędzie.
Sposób, żeby się skrzydełka nie pogniotły? Zachować oryginalne opakowanie. Działa ;)
Domek to właściwie skrzyneczka z dodatkiem paru klocków dla lepszego wyglądu. Do zestawu dodano też srebrne holograficzne naklejki do udekorowania przez młodą właścicielkę - o wiele więcej niż by to było potrzebne. Oczywiście poprzyklejałam je w innym szyku, niż pokazane było na pudełku. Młodzieńczy bunt :D Resztę wykorzystywałam później do ozdabiania pamiętników i innych takich. Chyba nawet trochę jeszcze zostało...
Trochę się nie mieści... ale ciii ;) Grunt, że ładnie i sympatycznie wygląda. Wróżki występowały też w innych kolorach jako poboczne figurki innych zestawów. Pamiętam niebieskie, zielone, różowe... Nawet biała gdzieś się później pokazała. Ale żółta chyba najładniejsza. Nie tylko dlatego, że ją mam.
Z zestawów bajkowych mam jeszcze jeden, znacznie późniejszy. Gdy tylko go znajdę, to obiecuję pokazać. A póki co... przy okazji następnego wpisu o Belvillach zaproszę was w mniej zaczarowane, ale zdecydowanie cieplejsze okolice ;)
P.S. Z niusów - czekam właśnie na przyjście przesyłki, w której mieścić się będzie mój kolejny spontaniczny zakup. Zaprawdę powiadam wam, niech mnie ktoś w głowę palnie z tymi figurkami, bo jeszcze chwila i to będzie niebezpiecznie zbliżało się do szaleństwa.
Daga, nie wiesz, że szaleni ludzie są najszczęśliwsi? A spontaniczność jest w życiu potrzebna, więc po co od razu walić sobie w łeb? :D
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że nie pogubiłaś tego zestawu, u mnie zazwyczaj z zabawek przeżywały tylko te największe elementy ;-)
... żeby zachować trochę kasy na życie i żarcie? XD Ostatnio mam spory problem z finansami i powinnam się hamować, a tu bum, kolejne rzeczy xD
UsuńMiałam zupełnego pierdolca za przeproszeniem na tym punkcie, za zgubienie mi jednego drobiazgu potrafiłam zabić, pewnie dlatego ;)
Heh, a ja do dzisiaj mam jakąś taką specyficzną cichą głupawkę na punkcie dziewcząt ze skrzydełkami, najlepiej nie anielskimi, a takimi właśnie. A tu jakoś bajki animowane coś nie chciały na złość lecieć :r Dobrze, że chociaż w LEGO się starali.
OdpowiedzUsuń