Konkretną historię można znaleźć we wspominanej już notce o dzieciństwie nie do końca z Pewexu na moim właściwym blogu, tutaj skrócę ją do minimum konkretów. Rodzice obiecali swojej małej córce prawdziwą Barbie i słowa dotrzymali. Tato dał kasę, a mama wzięła dziecko do sklepu, coby wybrało sobie laleczkę. No i wybrało. O dziwo nie samą Barbie ani żadną z jej ślicznych, dorosłych koleżanek, a jej małą siostrę, która zwała się Skipper. Konkretnie Sparkle Beach Skipper. Na paru fotkach od Pana Interneta możecie zobaczyć, jak wyglądała w momencie zakupu - a był to rok... 1995? A może 1996? Nie pamiętam.
(Fotki z Amazon.com, żeby nie było).
Moja zachowała się w całkiem niezłym stanie, ale jest dziewczyną po niezłych przejściach. W nie za długi czas po jej zakupie zaniosłam ją do przedszkola, żeby się pochwalić (wiadomo! Mieć Barbie to był szpan!), a tam jedna z moich najlepszych przyjaciółek niechcący złamała jej kark o ściankę plastikowej łazienki. Rodzice nie znaleźli sposobu na sensowne naprawienie biduli, toteż przez lata miała głowę wcisniętą na kikut szyi, co uniemożliwiało bardziej eksploatującą zabawę, ale z drugiej strony uprawniało mnie do odmawiania użyczenia jej komukolwiek - co na dłuższą metę chyba wyszło jej na zdrowie, a zwłaszcza jej włosom ;) Już będąc dużą dziewczynką udało mi się w miarę możliwości nareperować uszkodzenie, także na dzień dzisiejszy Skipperka cieszy się całkiem dobrym wyglądem.
Lala ma uroczy mold - już nie dziecko, ale jeszcze nie dorosły. Ogółem... słodka nastolatka :D Ponadto do jej zalet należą dwubarwne (zielono-niebieskie) oczy oraz apetyczna "opalenizna", jak na plażową lalkę przystało. We włosach ma dwie różowe gumki, które o dziwo jeszcze nie sparciały. A przynajmniej tak mi się wydaje. Oprócz tego Skipperka posiada płaskie stopy (platfusik? :D) oraz zginalne kolanka.
Zachowały mi się w dobrym stanie także dodatki - pasek mogący służyć właścicielce za bransoletkę oraz szczotka do włosów.
Pudełko też jeszcze mam. Wprawdzie z wybrudzoną "szybką" i wystrzępioną górą, no ale mam :)
Z tyłu można zobaczyć inne egzemplarze kolekcji. Z tego, co wiem, kilku "lalkarzy", których blogi śledzę, posiada część z nich ;)
To może jeszcze na koniec coś nie do końca na temat - Skipperka prezentuje na sobie koszulę od Fleur :D Zaplątała mi się gdzieś wśród ubranek "odziedziczonych" po kuzynce wraz z inną lalką. Odkryłam ten fakt niedawno dzięki blogowi Agi - pasjonatki Fleurek, a także dowiedziałam się, iż jest to konkretnie element jednego z zestawów strojów oznaczonych wspólnym numerem 1288 oraz nazwą Fashion. I pomyśleć, że gdy zaczynałam czytać coś niecoś na temat Fleur, sądziłam, że nie mam z nimi nic wspólnego ;)
I to by chyba było na tyle. Miło mi było zaprezentować wam moją jedną Mattelową panienkę, a i mam nadzieję, że czytanie notki oraz oglądanie zdjęć było dla was czystą przyjemnością ;)
* Ów katalog oraz ów kalendarz Barbiowy, które podówczas wyznaczały mi gusta w kwestii lalek, także planuję w swoim czasie tu zamieścić. Zwłaszcza ten drugi. Nie mam pojęcia, skąd go dostałam, ale to bardzo ciekawa rzecz ;)
Jestem w szoku, że od dzieciństwa Twoja lalka nie pogubiła takich detali, jak kolczyki czy pasek ;-)
OdpowiedzUsuńDosłownie wczoraj trafiła do mnie Sparkle Beach Barbie, to jedna z ładniejszych plażowych serii!
Pewnie dlatego, że przez tą złamaną szyję traktowałam ją bardzo delikatnie, żeby nie zepsuć bardziej :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, jaki zbieg okoliczności! :D Tak, zdecydowanie ma swój urok, chociaż lubię chyba wszystkie starsze plażowe serie.
ale piękne lalki takie zadbane + :):):) a może masz jakieś steffi love z dzieciństwa chętnie pooglądam bo jednej uparcie szukam i bez rezultatów :(
OdpowiedzUsuńA dziękuję :) Niestety podejrzewam, że żadna Stefcia się u mnie nie zaplątała. Mam jeszcze dwie "fashionki", plastikowe kloniki, które ani trochę jej nie przypominają...
OdpowiedzUsuńO hej Daga, bardzo fajnie, że zaczęłaś pisać ten osobny blog! :D a nie wiesz jak miło mi było zobaczyć siebie w tym wpisie, bardzo mnie cieszy kiedy widzę, że mój blog i stronka o Fleurkach komuś się przydaje! Uwielbiam oglądać lalki z dzieciństwa, wspaniały i bardzo ciekawy wpis! :D
OdpowiedzUsuńCzy mogę nieśmiało zaproponować, żebyś tu ponownie wrzuciła swoje wspomnienia peweksowskie z dzieciństwa, szkoda byłoby gdyby ktoś je pominął!
Aga
Będę musiała pomyśleć nad tym, ale to może jak już mi zdjęć zbraknie czy coś ;)
OdpowiedzUsuńWłasna lalka z dzieciństwa to wielki skarb :) A Twoja na dodatek jest w idealnym stanie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie buzia urocza. I te wszystkie błyskotki, cekinowe ciuszki - ona aż błyszczy :D A ze mną to zawsze było tak, że moją uwagę zwracały po prostu te, które miały najbardziej wypasione suknie - cóż za brak subtelności XD
OdpowiedzUsuń