niedziela, 5 sierpnia 2012

Sonic Screwdriver Projector (2010)

Miał być blog sentymentalny o starych zabawkach, a ostatnio robi się blog o zabawkach dla geeków bynajmniej nie będących starociami xD Ale cóż, cóż, cóż. Wińcie wrocławski TK.Maxx, że co jakiś czas coś sprowadza, a że popytu nie ma, to potem spuszcza z ceny i wtedy pojawiam się ja, węsząca za wszystkim, co ma napis "Doctor Who"...

A ostatnio grzebałam tam sobie pomiędzy pudełkami po raz któryśtam z rzędu, po prawdzie szukając zupełnie innego gadżetu (zestaw legopodobnych klocków z figurką Płaczącego Anioła - nie zależało mi zbytnio, ale gdy widziałam go w czerwcu, to już cena poszła w dół, bo ktoś pudełko przyłatwił). Niby nie ma, niby nie ma, aż tu nagle... JEST.


Jak widzicie, cena spuszczona o połowę, co w tym wypadku równało się IMHO bardzo atrakcyjnej ofercie.

A teraz chwilka teorii, bo pewne wyjaśnienia wszystkim nie-fanom się należą. "Sonic Screwdriver Projector" czyli soniczny śrubokręt-projektor. Co to u licha jest soniczny śrubokręt? Nowoczesne i użyteczne narzędzie, którym posługuje się Doktor. Pierwotnie pojawił się już w latach 60. w łapkach Drugiego Doktora jako coś wyglądającego jak długopis, by w latach 70. po dość drastycznej zmianie wyglądu stać się stałym gościem i być regularnie używanym przez Trzeciego i Czwartego. Skanowanie, otwieranie zamków, włączanie tudzież wyłączanie różnych maszyn, takie tam. Gdy jednak twórcy doszli do wniosku, że takie "cudowne" narzędzie to zbyt łatwy i nadużywany chwyt do rozwiązywania problemów, coś jak deus-ex-machina, zdecydowali się na zniszczenie go w trakcie jednej z przygód Piątego Doktora na początku lat 80. Dopiero w filmie z 1996 śrubokręt pojawił się ponownie, a od reaktywacji serii w 2005 roku stał się nieodłącznym atrybutem Dziewiątego i kolejnych Doktorów. Znów otwierał zamki, wyłączał elektroniczne bronie wrogów i detonował bomby... z tym, że - zapewne aby nie powielić błędu nadużycia z klasycznych epizodów - odkryto pewne jego ograniczenie. Nie działa na drewno. Oczywiście Doktor pewnego razu musiał spotkać istoty stworzone z drewna... ale o tym może kiedy indziej :D


Ogólnie znawcy serii określają liczbę modeli sonicznego śrubokrętu w przeciągu całego serialu jako siedem. Ten, na którym wzorowana jest zabawka, to ostatni, siódmy, którym posługuje się miłościwie nam panujący Jedenasty Doktor.
[Czego zresztą można się domyślić w prosty sposób nawet nie znając serialu, patrząc tylko na opakowanie. Jeśli niebieskie - to Jedenasty, 5 i 6 seria. Jeśli pomarańczowe - to Dziewiąty lub Dziesiąty, serie od 1-4. Zabawki z klasycznego DW mają pudełka granatowo-szarawe, ale z ręką na sercu to ani w polskich sklepach ani na Allegro takowych nigdy nie widziałam.]
Zestaw zawiera śrubokręt-projektor i trzy... krążki? A cóż to za krążki?


To slajdy z obrazkami, mili państwo! Nieco starsze pokolenie na pewno pamięta projektory typu "Ania" i bajki wyświetlane z przezroczy. Ten gadżet działa w podobny sposób. Tylko te kółeczka takie trochę małe i pewnie będą miały dziwną skłonność do znikania. Zwłaszcza, że w zamierzeniu to produkt skierowany nie tylko do fanów, ale i do dzieci, które niekoniecznie z premedytacją często gubią drobne części od zabawek...


Otóż niekoniecznie. Produkt licencjonowany, to i wykonany starannie. Na końcu trzonka znajduje się otwierany pojemniczek, gdzie można je schować, coby się przypadkiem nie zapodziały. Tadam.


Całość wykonana jest bardzo porządnie, z dbałością o podobieństwo. Tylko zielona "dioda" na końcówce jest większa i zrobiona w zupełnie innym kształcie niż oryginał, ale to wynika z zastosowania gadżetu - te wszystkie soczewki gdzieś trzeba było zmieścić. Zresztą... grunt, że mimo sporych gabarytów (zwłaszcza w porównaniu do poprzednich modeli) dobrze leży w dłoni :D


Niestety, aby sprawdzić, jak śrubokręcik działa w celach, do których w zamierzeniu był przeznaczony, musiałam poczekać, aż się ściemni. Trzy krążki zawierają w sumie 15 obrazków. A co na nich? Jedenasty Doktor i przyjaciele (a właściwie jeden w osobie Amy), całe stadko wrogów z 5 serii oraz - naturalnie - wierny wehikuł Doktora, TARDIS. Część slajdów widać na poniższych zdjęciach, które jednak nie oddają do końca rzeczywistości - mój aparat nawet w specjalnym trybie do fotografowania w nocy nie lubi robić ostrych zdjęć po ciemku...





Ogólnie jestem bardzo zadowolona (wszak soniczny śrubokręt to marzenie każdego fana), chociaż gdyby nie obniżona cena, to bym się pewnie nie skusiła. Po prostu chciałam mieć ów gadżet w jakiejkolwiek formie. Bo istnieją konkretne zabawkowe repliki bodaj wszystkich śrubokrętów, z ruchomymi częściami i dźwiękami jak w serialu, z tym, że są cholernie drogie. Znaczy można pójść taką drogą jak pewna moja koleżanka-Whovianka, która kupiła taniej używany niedziałający i dysponując odrobiną wiedzy o elektronice nareperowała go (kwestia rozbija się o nie stykający kabelek, który wystarczy odpowiednio przesunąć, zdaje się). No, ale ja aż tak to się na tych sprawach nie znam. Może kiedyś naciułam i sobie kupię. I będę miała dwa. A do tego czasu... ten jest dobry :)

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wsadziła tego artefaktu w łapki jego prawowitego właściciela.


Jedenasty jest chyba trochę taki... przytłoczony ogromem swojej nowej sonicznej zabawki :D

10 komentarzy:

  1. Fajny masz blog, trafiłam na niego przypadkiem czytając Twój wpis na forum lalkowym ;-). Notabene bardzo mi się spodobał (to ten o akcji i kolekcjonerach ;-)).
    Podoba mi się też podpis pod avatarem, zasada, której i ja staram się przestrzegać ;-) - Nie pytaj. Im mniej wiesz, tym krócej Cię będą przesłuchiwać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję :)

      No cóż, po prostu... taka prawda. Nie ma sensu, żebym odstraszała wszystkich na przykład jakimś długim opisem z listą osób, które najchętniej bym usmażyła na ognisku czy coś xD

      Usuń
  2. :D Cześć! Mnie TKMaxx uszczęśliwił cudownym modelem TARDIS z błyskającym światełkiem i wariacjami na temat dźwięku przy lądowaniu i starcie, w bardzo przyzwoitej cenie z powodu rozwalonego pudła. Paszcza mi się szczerzyła przez 3 kolejne dni, a zdobycz zdobi główną półkę w salonie. Tymczasem, skaczę sobie po odcinkach z 5, 6 i 7 Doktorem w oczekiwaniu na nowy odcinek z 11. Bardzo trafiłaś mi w nastrój ostatnimi postami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha, moja trafiła do mnie w podobnych okolicznościach. Znaczy pudło było całe, ale nikt biduli nie chciał, to cena poleciała po połowie. Zresztą wszystko, co Doktorowe, kupuję tam w ten sposób :D
      Ja z klasycznych odcinków utknęłam na Pierwszym, niestety... Trzeba będzie się wziąć w końcu. Chociaż z nowych odcinków 11-ego to najbardziej czekam na świąteczny specjal :D

      Usuń
  3. WoW, dużo się dowiedziałam tym razem :D Nie wiedziałam, że z tym śrubokrętem to mieli takie dylematy w serialu. Wiedziałam co prawda, że pojawił się dopiero w rękach Drugiego (pomimo że jak kiedyś oglądałam z kolegą "Unearth child" to kolega zarzekał się, że zrozumiał, że Doktor mówił, że rozpaliłby ognisko za pomocą śrubokrętu, gdyby nie zapomniał go wziąć!), ale że Szósty nigdy się nim nie bawił, to nie zwróciłam uwagi...
    Też bym chciała taki mieć, szczerze powiem, bardzo popisowa zabawka. Aczkolwiek kupiłam sobie za dwa złote świecący niebieski długopis i już jestem ucieszona, więc nie wiem, czy prędko się zdecyduję na coś sensowniejszego ;]
    Aaaaa takie projektorowe obrazki to fajne są. Można sobie wyświetlić i przy użyciu takowego namalować cosia na ścianie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skok na TARDIS Wiki i momentalnie staję się specem od każdego aspektu DW... xD
      A z malowaniem to raczej dupa za przeproszeniem, chyba, że ktoś by projektor potrzymał... Ale i tak ni. Są dosyć nieostre.

      Usuń
  4. Hahaha, Daga, zdaje mi się, że mój facet (namiętny zbieracz klocków Lego i wszystkich podobnych) sprzątnął Ci zestaw tych klocków z płaczącym aniołem sprzed nosa... Padłam, jak zaczęłam czytać ten wpis :-D Zestaw kosztował nieco ponad 10 zł, mój luby kupił go z zaciekawieniem, minifigurki wydawały się ekstra. Kupiliśmy, otwieramy, a tam tylko płaczący anioł. Myślimy "co jest? jakieś wybrakowane to pudełko czy co?" A na pudełku napis: Eleventh Doctor & Amy Pond micro-figures not included. Byliśmy rozczarowani, ale anioł jest fajny. Przepraszam, że Cię uprzedziliśmy z kupnem :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TROLOLOLOLOLOOOOL :D
      Nie no, spoko, aż tak bardzo mi na nich nie zależało. Za bardzo mnie ciągnie do wszystkiego, co Doktorowe, a obiecałam sobie, że się skupię na figurkach, więc może to i lepiej... :D

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Stoi w tekście, TK.Maxxx we Wrocławskiej Renomie - ale nie szukaj tam, od dawna nie widuję tam Doktorowych gadżetów :P

      Usuń