piątek, 14 września 2012

9 inch Rainbow Brite Doll with Twink Sprite by Mattel (1983)

Wbrew oczekiwaniom ta przesyłka, którą przewidywałam dostać z opóźnieniem, przyszła jako pierwsza :D
Zakup z gatunku tych spontanicznych i mimo faktu, że zapłaciłam ponad 3-krotnie więcej za przesyłkę niż za przedmiot... warto było. Zresztą "spontany" są dobre, o ile umiesz się potem wytłumaczyć z chronicznego wydawania kasy na tak zwane pierdoły xD


Powitajcie Rainbow Brite. Ma więcej wzrostu niż się spodziewałam, korpus z materiału, głowę z winylu i jest jakieś 7 lat starsza ode mnie. Wprawdzie po zdjęciu z aukcji poznałam, że to musi być vintage (są i nowe lalki z tej serii, ale wyglądają zupełnie inaczej), ale do momentu kiedy wpadła mi w łapki nie miałam pojęcia, jaka to konkretnie lalka. Teraz po rzepach na rączkach już wiem, że to ten model. Wprawdzie na zdjęciu ma inne butki, ale wiem, że praktycznie każda zabawka z tych klasycznych była produkowana w kilku wariantach różniących się szczegółami. To jedna z tych charakterystycznych zabawek lat 80., które najpierw były same sobie, a potem doczekiwały się masy gadżetów i własnych seriali animowanych. Kreskówka w Polsce chodziła wieki temu zdaje się na TVN-ie pod tytułem "Tęczowa Kraina", ale lalek oficjalnie na polskim rynku nie było chyba nigdy.


Tył głowy nie pozostawia wątpliwości, że to oryginał ;) Niestety jak widać, moja lalka nie ma oryginalnej wstążki we włosach i maskotki, zaś aplikacja na sukience wyblakła, ale i tak jest w całkiem niezłym stanie jak na swój wiek.


Jak widać, niestety lala wymaga "odwszenia", przede wszystkim usunięcia plam z twarzy i doprowadzenia włosów do porządku. Póki co wdrożona została akcja usuwania zapachu lumpeksu, który niestety ział od niej od momentu otwarcia paczki... Obawiałam się dość mocno prania, ale udało mi się znaleźć na linkowanej już stronce taki oto tutorial :) Wprawdzie dotyczy jednej z bliźniaczych lalek, ale że są uszyte na podobnej zasadzie to myślę, że to ratunek dla mojego nowego nabytku.

Nie mam zielonego pojęcia, po co mi ona potrzebna. Ale zawsze chciałam mieć jakąś z tych kolorowych, kultowych zabawek z lat 80. A że kucyków Ci u mnie dostatek (wprawdzie nie oryginalnych, ale cicho tam), to tak sobie gdybałam nad oldschoolową Barbie, Jem, może jakimś pluszowym Wuzzlem (które chodzą na Allegro za koszmarne ceny). A tu masz. Rainbow Brite z przypadku. Ale nie żałuję. Bo czyż nie jest piękna, nawet brudna i poczochrana? :)


A gdyby kogoś interesowała animacja, w której Rainbow Brite "grała główną rolę", to zapraszam na YT, gdzie wszystko można znaleźć - niestety nie po polsku, ale jednak. Mimo nieoglądania (kiedyś to zrobię... kiedyś) mam jakąś słabość do piosenki końcowej z filmu pełnometrażowego "Rainbow Brite and the Star Stealer", którą oczywiście muszę podlinkować ;)

P.S. Tak, kiedy już doprowadzę ją do bardziej wyjściowego wyglądu, nie omieszkam wrzucić kilku zdjęć.

2 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo w moim stylu :3 W dzieciństwie miałam podobne lalki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka urocza, niewiniątko takie, ludzie nie wiedzą, co mają ;) Szkoda, że ja nie mam dosłownie ŻADNEJ lalki w domu (byłam z tych, które bawiły się samochodzikami XD), bo chętnie dałabym ci okazję do popisania się wiedzą na temat lalkowej genezy i przynależności modelowo-katalogowej...

    OdpowiedzUsuń